W wolne niedzielne przedpołudnie
stwierdziłam, że mam ochotę i czas na zrobienie manicure i pedicure. Nóżki moczyły
się w ciepłej wodzie, a ja zajęłam się dłońmi. Zrobiłam domowy peeling (cukier +
oliwa z oliwek), potem odsunęłam skórki i opiłowałam płytkę paznokcia. Otworzyłam
pudełko z lakierami i …. Hmmm… co by tu wybrać…. Wybór mam całkiem spory, bo i lakierów
nazbierało się kilkadziesiąt sztuk. Ale nie wszystkie lubię, mimo, że mają fajne
kolory. Najczęściej denerwują mnie potwornie długim czasem schnięcia, ewentualnie
szybko odpryskują lub matowieją. I takich niestety mam najwięcej.
Szybka decyzja i wybór padł na ‘Miss Selene’ nr 146.
Lakier nie należy do moich
ulubieńców. Aby otrzymać na paznokciach kolor, który w buteleczce wygląda na bardzo
intensywny, trzeba nałożyć albo 2 grube, albo 3 cieńsze warstwy. Biorąc pod uwagę,
że lakier długo schnie, cała operacja zajmuje sporo czasu. Na pewno nie użyłabym
go późnym wieczorem przed pójściem spać, bo odbite ślady pościeli miałabym zapewnione
na 100%. Jedyną opcją jest przeznaczenie dużej ilości czasu na pomalowanie nim paznokci
i nie robienie w tym czasie niczego innego, co wymagałoby wykorzystania dłoni. Najlepiej
włączyć jakiś film i na 2 godziny zapomnieć o wszystkim innym.
Po raz pierwszy od bardzo
dawna pomalowałam paznokcie, ale poległam w walce z aparatem fotograficznym. Zrobiłam
kilkadziesiąt zdjęć, a po ich przejrzeniu okazało się, że do publikacji nadają
się dwa – samej buteleczki z lakierem. Wszystkie fotki moich dłoni wyszły niezadowalająco
z prostego powodu – dopiero na zdjęciach makro zauważyłam wszystkie niedociągnięcia.
Dodatkowo zaczęłam robić zdjęcia, zanim lakier wysechł, w związku z czym spotkanie
paznokci z obiektywem zakończyło się śladami, które zamalowywałam kolejną warstwą.
Chyba muszę zacząć częściej malować pazurki, może kiedyś dojdę do wprawy i nie będę
mieć takich problemów.
P.S. zaczynam wierzyć w telepatię.
Dopiero po wrzuceniu posta zauważyłam, że VioletBell także napisała dziś o lakierach
do paznokci J Dzieli nasz 30 km,
a myślimy o tym samym J
Fajne są te lakiery, miałam kiedyś taki wściekły turkus, trzeba się było namęczyć przy nim ale potem chyba nawet ty mnie o niego pytałaś ;)
OdpowiedzUsuń